piątek, 1 listopada 2013

wtorek, 29 października 2013

Rozdział 2 {Ja się zmieniłam...}

Nagle okno się odchyliło a przez nie wpadł mały złoty liść z wierzby. Miał niesamowity kolor, cały złoty i to nie taki żółty, ale złoty, wyglądał jak znak tego że Marco robi dobrze chcąc mi pomóc, nie wiem czy to coś da, dawno się uśmiechałam, nie że nie chciałam ale nie umiałam. Liść wylądował na moich włosach, a Meksykanin powoli go ze mnie zdjął, złapał go za ogonek i przekręcił w palcach, po czym posłał mi promienny uśmiech. moje kąciku ust mimowolnie podniosły się lekko do góry po czym znowu wróciły na swoje poprzednie miejsce. To był pierwszy prawdziwy uśmiech od pół roku, może i nie był całkowity, ale był.
-Dzień dobry!- Przywitał się z nami Pablo, który właśnie wszedł do sali po czym usiadł na scenie, a ręce położył po bokach.- Jutro przyjeżdża do na burmistrz ze swoją córką ponieważ chce ją tu zapisać. Lecz chce wiedzieć jak sobie radzicie, dlatego zaśpiewacie mu Juntos Somos Mas.- oznajmił dyrektor z uśmiechem. Na pierwszy rzut oka było widać ze jest szczęśliwy że może gościć u nas tak ważnego gościa. Lecz coś ukrywał coś co chyba tylko ja dostrzegałam Pablo był zdenerwowany. Pewnie bał się że coś nie wyjdzie, lecz ostatnie zdanie które wypowiedział wszystko wyjaśniało.- Choreografie przećwiczycie z Gregorio.- Oznajmił i wyszedł. Bał się naszej reakcji. Nikt się nie cieszył, nawet Ludmiła, a ona jest ulubienicą nauczyciela tańca. Rzeczywiście ja również nie cieszyłam się akurat on ma nam pomóc z tańcem, lecz darzę Gregoria szacunkiem i wiem że jest znakomitym tancerzem, jego choreografie są skomplikowane, ale gdy się ich nauczysz wszystko wygląda perfekcyjnie. Po chwili do sali wszedł wyżej wymieniony nauczyciel i uśmiechną się do nas chytrze.
-Pewnie już wiecie że przygotuje z wami choreografie na jutro.- mówił spokojnie i miło, co było do niego nie podobne.- Więc do sali baletowej!- krzykną, no i wszystko jasne. Wszyscy natychmiastowo zerwali się z miejscy łapiąc swoje rzeczy i pognali do sali, oczywiście razem ze mną.

~~~~~

Rano obudziła mnie zimna ciecz na twarzy. Otworzyłam powoli oczy by zobaczyć co się stało. Nade mną stał uśmiechnięty od ucha do ucha Marco. Zdziwiła mnie jego obecność, była 6 rano, a on jest na nogach. Dziwne było to że tu jest, kiedyś często się odwiedzaliśmy, ale po mojej zmianie to również się zmieniło, mimo że tego nie chciałam.
-Co ty tu robisz?- spytałam zdziwiona, zwykle sama się budziłam, sama wychodziłam do szkoły i sama z niej wracałam, tak było dzień w dzień.
-Przyszedłem odwiedzić moją przyjaciółkę.- zaśmiał się promienie. Teraz dopiero zauważyłam jak się różnimy. On zawsze uśmiechnięty i pełny energii, a ja smutna i przygnębiona. Kiedyś tak nie było. Za dawnych czasów byłam wesoła, radosna, pomocna, lecz czasami byłam wredna i bardzo często byłam uparta. Te trzy ostatnie mi zostały.- Fran nie chcesz żeby było tak jak dawniej?- spytał się mnie meksykanin po czym usiadł na brzegu łóżka. Spojrzałam na niego dziwnie, ponieważ chciałam tego nad życie. 
-Jasne że chce by było tak jak dawniej, ale to nie łatwe.- powiedziałam i usiadłam obok niego, a moją głowę oparłam o jego ramię. Pamiętam jak było kiedyś ja zawsze dostrzegałam plusy nawet w najgorszej rzeczy czy zdarzeniu, on mnie rozśmieszał i był przy mnie gdy go potrzebowałam, a ja byłam przy nim. Nadal się wspieramy lecz ta nić porozumienia która nas łączyła, zaczęła znikać i teraz nasza przyjaźń wisi na włosku, który w każdej chwili się urwać, a my już nigdy się ze sobą nie zaprzyjaźnimy.
-Nie martw się, zawszę będę przy topie. Pomogę Ci by znów byłaś taka jak dawniej, zawsze uśmiechnięta i pełna energii. Ja wiem że gdzieś tam w środku nadal jest ta moja Fran i udowodnię to.- oznajmił i pogładził mnie po policzku. Po moim ciele rozlała się fala ciepła, było tak od kąt pamiętam jak tylko mnie dotkną.
-A kto Cię wpuścił?- spytałam się. Dopiero przed chwilą zorientowałam się że Viola i Pan Castillo jeszcze śpią, a Ramallo jest we Francji, ponieważ chciał odwiedzić swoją siostrę. Więc co on tu robi?
-Olga mnie wpuściła.- zaśmiał się, szczerze i promienie. Kiedyś gdy tak się śmiał sama się śmiałam, ale wszystko się zmieniło, Ja się zmieniłam...
****************************************************************************
Sorki ze taki krótki xd 
Dzięki za 9 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! (Dokładniej jest 10 ale tam jest jeden mój xD)
Kocham was całym serduszkiem :*
Ewka<33

sobota, 26 października 2013

Rozdział 1 {Ale taki szczery}

Leżałam na łóżku i cierpiałam. Mijały tygodnie, a nawet miesiące, a ja nadal cierpiałam. Nie mogłam zapomnieć tamtego dnia, dnia w którym on zrobił mi takie świństwo. Codziennie myślę o tym co by było gdyby. Racja, tęsknię za tamtymi czasami, za tymi wszystkimi magicznymi chwilami i za nim…
-Fran rusz się wreszcie!- moja przyjaciółka starała się mnie zedrzeć z łóżka, lecz ja otuliłam się bardziej kołdrą i coś do mnie dotarło dzisiaj mija pół roku od tamtego dnia, po chwili łzy zaczęły zbierać mi się w oczach po czym spłynęły swobodnie po różowym policzku. – To dzisiaj?- spytała się sama siebie Violetta.- Kochanie, on nie zasługuje na żadną twoją łzę.- gładziła mnie po plecach. – Mimo że to był najgorszy dzień w twoim życiu, nie tylko z powodu że ten idiota z tobą zerwał, ale że straciłaś rodziców. Lecz proszę nie płacz. Jeszcze spotkasz swojego księcia, a poza tym teraz jesteśmy siostrami.- pocieszała mnie brunetka. Zrobię tak jak co dzień. Gdy ktoś mnie spyta ,,Wszystko w porządku?’’ uśmiechnę się i odpowiem ,,Oczywiście.’’ Cały czas będę się uśmiechać, mimo że nie będzie to szczery uśmiech, to obejdę się bez zbędnych pytań. Podniosłam się powoli na łokciach, a po chwili już siedziałam na brzegu łóżka.- Dobra to ja lecę, a ty się ubieraj.- oznajmiła Violetta po czym wyszła. Nie chciałam wstawać, nie chciałam żyć, jedyne czego naprawdę chciałam to spokój. Powoli zeszłam z łóżka, po czym wyciągnęłam z szafy jeden z przygotowanych wcześniej zestawów. Weszłam do łazienki, obmyłam twarz by nie było widać śladu łez mimo że czerwone oczy nie znikną tak szybko. Ubrałam się w lekko za duży sweter w biało- zielone paski, jasno różowe spodnie, kremowe wysokie conversy. Do uszu włożyłam kolczyki- perły pudrowego koloru, na palec założyłam złoty pierścionek, przez szyje przewiesiłam wisiorek z pacywką, a potem założyłam komin, bo na polu było zimno. Włosy rozczesałam i z prawej strony złapałam pasmo włosów i spięłam wsuwką, usta musnęłam błyszczykiem o smaku pomarańczy, a rzęsy pomalowałam tuszem. Wychodząc z pokoju złapałam kremową torebkę i przewiesiłam ją przez ramię.
~~~~~

W szkole co chwilę ktoś mnie się pytał czy wszystko w porządku. Cały czas odpowiadałam ,,Tak.’’ Po czym odchodziłam. Nie lubiłam jak ktoś się nade mną lituję, nie chciałam tego, dla mnie wystarczy samotność. Usiadłam na parapecie i patrzyłam się przez okno, na ptaki, były wolne, szczęśliwe, i nie płakały tak często jak ludzie, radziły sobie inaczej. Ja też radze sobie inaczej.  Pomyślałam, a moje oczy zaświeciły się od słonych łez, jak spojrzałam na lewą rękę na której były tysiące blizn, podciągnęłam sweter bardziej na rękę, by nie było wdać ran.
-Fran wszystko gra?- spytała się mnie Naty. Natalia była moją przyjaciółką, mimo że tyle nas różnią.

-Wszystko gra.- wymamrotałam i oparłam głowę o szybę. Za oknem było pięknie, przez park wiodła alejka pełna płaczących wierzb i kwiatów.
-Fran proszę porozmawiajmy.- prosiłam mnie Navarro, lecz ja nie byłam gotowa.
-Naty ja nie mogę. Odjedź proszę.- poprosiłam z łzami w oczach, ja już nie dawałam rady, cały świat mnie powalał. Trudno mi było się przełamać by z kimś rozmawiać, wyjść z pokoju czy uśmiechnąć się. Lecz nie dam rady mówić o tym co się kiedyś wydarzyło. 
Siedziałam na tym parapecie i patrzyłam w dal, rejestrowałam każdy szczegół nawet najmniejszy. Widziałam śmiejące się dzieci które biegały po parku, kwiaty rosnące wszędzie, spadające liście, ptaki szybujące na niebie, wszystko co piękne i wesołe.
-Hej.- usłyszałam głos Marco. Obróciłam w jego stronę głowę, a on się lekko uśmiechną, choć wiedział że nie odwzajemnię jego gestu.
-Cześć.- wymamrotałam.
-Mogę się dosiąść?- spytał się mnie i pokazał na parapet. Podkuliłam nogi pod głowę i kiwnęłam na znak żeby siadał.- Jak się czujesz?
-Dobrze.- skłamałam, a on popatrzył się na mnie jag by skanował każdy szczegół mojego ciała.
-Mnie nie oszukasz.- powiedział, a ja spuściłam głowę w dół. Bałam się rozmowy na ten temat mimo że mogła by mi pomóc.- Francesca spójrz na mnie.- poprosił i złapał mój podbródek tak by patrzyłam mu prosto w oczy. Nie wytrzymałam, rozpłakałam się.- Ciiii wszystko będzie dobrze.- pocieszał mnie i gładził mnie po plecach. Jego dotyk mnie uspokajał, pomagał poradzić sobie z problemami. Pierwszy raz poczułam się tak bezpiecznie.
-Naprawdę chcesz usłyszeć co się stało?- spytałam się, wreszcie postanowiłam się komuś wygadać. Miałam dość duszenia tego wszystkiego w sobie, chciałam zacząć żyć od nowa, a opowiedzenie tego wszystkiego może być pierwszym krokiem do szczęścia.
-Jasne że chcę.- oznajmił chłopak i pocałował mnie w czubek głowy, niby taki mały gest a dodał mi mnóstwo odwagi.
-Wiesz że kiedyś chodziłam z Tomasem?- spytałam chłopaka, a on przytakną lekko głową.- Okazało się że mnie przez ten cały czas zdradzała.- wychlipałam, racja nikt o tym nie wiedział, wszyscy sadzili że on zerwał ze mną, a nie że to tak wyglądała.- Tego samego dnia straciłam rodziców.- płakałam. Przeźroczyste łzy spływały po moich policzkach, rozmazując makijaż, przy okazji robiąc małą dróżkę na moim jasno różowym policzku, ale było mi lepiej, zrzuciłam kamień z serca.

-Fran, ja nie wiedziałem. Przepraszam.- przeprosił mnie i mocniej przytulił, a ja wtuliłam się w jego tors.- Mam pomysł. Sprawimy by twoje życie nabrało kolorów. Tak jag było dawniej! Gdy zawsze się uśmiechałaś i to ty pocieszałaś płaczących ludzi, a nie płakałaś.- mówił z taką pasją w głosie że na mojej twarzy mimowolnie pojawił się cień uśmiech.- Na początek musimy doprowadzić cię do uśmiechu.- chciałam coś powiedzieć ale mi przerwał.- Ale taki szczery.- zaśmiał się. Nagle...
************************************************************************
Wiem ze beznadziejny xd
Jeśli chcecie wiedzieć to chwilę potrwa zanim Fran uśmiechnie się tak naprawdę ;) 
Mam nadzieje że ktoś skomentuje te wypociny xD 
Ewka<33

piątek, 25 października 2013

Prolog {Widzisz gdybyś mnie kochał, nigdy byś się nie odwrócił.}

Zapłakana dziewczyna starała się uciec od otaczającego ja świata, od problemów i od niego. Chłopaka który złamał jej serce, ale nie chce odpuścić i podąża za nią. Smutna dziewczyn odwraca się i pyta.
-Dlaczego za mną idziesz?- była załamana tą całą sytuacją i nie wytrzymywała już, gdyby nie jej przyjaciele już dawno by jej nie było na tym świecie.
-Bo chcę Ci powiedzieć, że Cię kocham.- dwa ostatnie słowa utrudniły wszystko, skomplikowały życie dziewczyny jeszcze bardziej.
-To chyba nie poznałeś jeszcze mojej przyjaciółki.- zaśmiała się gorzko.
-Jakiej przyjaciółki?
-Jest mądrzejsza i ładniejsza. Stoi za Tobą.- chłopak się odwrócił, lecz nic nie zobaczył.
-Ale tu nikogo nie ma…- zdziwił się.

-Widzisz, gdybyś mnie kochał, nigdy byś się nie odwrócił.- powiedziała po czym odeszła…
***************************************************************************
W ogóle mi nie wyszedł xd
Taki smutno, początkowe rozdziały też będą takie smutno :(
Mam nadzieje że moje opowiadanie wam się spodoba :D 
Ewka<33 

Hejka !

Witam, witam!
Jak widzicie to mój nowy blog!
Główną bohaterką będzie Francesca z Violetty.
Prolog jest już gotowy, a pierwszy rozdział kończę xD
Ewka <33